niedziela, 4 stycznia 2015

San Pedro de Atacama

Dobrze, że nie wybrałem się do San Pedro de Atacama nocą, ponieważ widoki po drodze są nie z tej planety. Skały zmieniają kolory co kilka minut: różowe, czerwone, zielone, fioletowe, żółte... Na płaskowyżach często znajdują się olbrzymie wyschnięte pozostałości słonych jezior z popękaną powierzchnią a na horyzoncie dymią wulkany. Jedziemy długo w stronę przeprawy argentyńsko-chilijskiej (Paso de Jama) jednak same formalności zajmują tutaj mniej niż godzinę i możemy ruszać w stronę chilijskiego San Pedro.
Jeśli ktoś jest głodny lub spragniony może zjeść posiłek jeszcze po stronie argentyńskiej. Kilka budek o powierzchni około 2 metrów kwadratowych ma na swoim wyposażeniu wszystko czego potrzebujemy: kilka rodzajów napojów, kuchnię, papierosy i słodycze. Ale należy się spieszyć – autobus odjedzie bez nas i ciężko nam będzie znaleźć miejsce w kolejnym.

San Pedro de Atacama  to niewielkie miasteczko na samym skraju pustyni Atacama u stóp wulkanu Licancabur. Wygląda jakby było ulepione z gliny. Sporo domów rzeczywiście jest. San Pedro ma specyficzny i przyjazny klimat. Mieszkańcy są bardzo przyjaźni i otwarci. Nie narzucają się a jedynie zapraszają czasami do restauracji. Chyba mają upodobanie do psów, bo na każdej uliczce spotykam wielkie niczym niedźwiedzie okazy.

Centrum San Pedro de Atacama
Dworzec znajduje się niedaleko centrum a strzałki doskonale pokazują w którym kierunku się udać. W centrum jest kilka knajpek, sklepów, agencji turystycznych i hotelików o niskim standardzie. Trafiam do dormitorium w jednym z nich – kilka przecznic od centrum. Z San Pedro organizowane są kilkudniowe wycieczki na boliwijską wyżynę Altiplano gdzie zwiedzić można unikatowe w skali Świata miejsca – Salar del Uyuni, Laguna Colorada z setkami flamingów,  Gejzery Sol de Manana i wiele innych. Najbliższe okolice San Pedro to również wspaniałe punkty wypadowe: Los Flamencos National Reserve, gejzery El Tatio, Llano de Chajnantor Observatory, gorące źródła Purinama, Salar del Atacama, Laguna Miscanti, Pukara de Quitor czy wulkan Licancabur to jedne z niewielu wśród których możemy wybierać. Ja w San Pedro nie zamierzałem spędzać za dużo czasu, gdyż sporą część Wyżyny Altiplano objechałem już kilka lat temu.

Pierwszego dnia nie było zbyt dużo czasu na zwiedzanie – przeszedłem się więc uliczkami i zjadłem wyjątkowo olbrzymią empanadę. Drugiego postanowiłem pożyczyć rower i zwiedzić miasto a następnie pojechać do Valle de la Luna. Rowery pożyczyć można na każdym kroku za około 5 USD/6 godz. To w zupełności starcza, ponieważ w takim upale z reguły nikomu nie chce się pedałować dłużej.

Valle de la Luna to malownicza kilkukilometrowa dolina którą można przejechać w kilka godzin poświęcając bardzo dużo czasu na zatrzymywanie się i robienie zdjęć. Na samym wjeździe musimy zapłacić niewielką opłatę i wyposażeni w skrótową mapę możemy na własną rękę zwiedzać dolinę.
Jednym z pierwszych punktów jest kanion ze sporą pętlą prowadzącą przez niewielkie jaskinie. Jeszcze rankiem dzisiejszego dnia wyjazd w japonkach wydawał się świetnym pomysłem, jednak kiedy musiałem pełzać się na kolanach i łokciach przez ciasne i ciemne chodniki jaskiń zweryfikowałem mój wybór raz jeszcze. Znacznie gorzej było odrobinę dalej, gdzie trzeba było kilka razy wspinać się kilka metrów wzwyż a następnie schodzić po ostrych jak brzytwa skałach. Jednak z ręką na sercu przyznam, że było warto.

 




 

Tres Marias - Valle de la Luna
Nie wyobrażałem sobie, że krajobraz w tak małej dolinie może się tak diametralnie zmieniać. Kilka minut jazdy od kanionu podziwiać możemy olbrzymie wydmy piaskowe. Odrobinę dalej – pokryte solą, wypalone Słońcem skały. Następnie docieramy do tzw. Amfiteatru. To sporych rozmiarów klif skalny przez który niedługo będziemy przejeżdżać. Na samym końcu ścieżki rowerowej znajdują się „Trzy Marie”. Niezbyt okazałe, ale ciekawe i malownicze skały.
Szybko wróciłem z Valle de la Luna do miasta aby uzupełnić zapasy wody, zabrać plecak i ruszyć wieczorem w stronę Iquiqe nocnym przejazdem z postojem w Calama.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz