sobota, 3 stycznia 2015

Salta i przeprawa do Chile

W Salta wylądowałem nad ranem. Zatrzymałem się w przeuroczym hostelu Andaluz w dormitorium, gdzie później spotkałem dwójkę Polaków jadących przez kilka miesięcy z Meksyku na rowerach. Wspaniała przygoda.




Miasto nie powala na kolana ale ma kilka urokliwych zakątków. Stare miasto z centralnym Plaza del Armas i niewielkimi kolorowymi uliczkami pełnymi lokalnych restauracji. Salta ma najlepiej zachowaną kolonialną architekturę w całej Argentynie. Większość budynków w okolicach Placu 9-tego lipca datuje się na XVIII i XIX wiek. Najciekawszymi z nich są: neoklasyczna katedra, Muzeum Sztuki Współczesnej i Muzeum Archeologii Wysokogórskiej. Niedaleko znajduje się również Kościół Świętego Franciszka i deptaki: Alberdi, Florida oraz Caseros. Jedną z ciekawszych atrakcji jest wzgórze San Bernardo na które wjechać można kolejką linową.
Kubek do picia mate de coca
 




Salta znajduję się w Dolinie Lerma u samych podnóży Andów – co czyni ją idealną bazą wypadową do Chile, Boliwii ale przede wszystkim do kilku ciekawych miasteczek w samej Argentynie. Cafayate ze swoimi pięknymi formacjami skalnymi w Quebrada del Rio de los Conchas i ruinami Divisadero. Quadraba ze swoim słynnym El Tren a las Nubes (pociąg do chmur) i cała masa mniejszych, pustynnych miejscowości jak Cachi, San Carlos, Rosario de Lerma czy San Jose de Metan.
Dobrym pomysłem jest pożyczenie samochodu (od ok 650 peso/dzień) i pozwiedzanie okolic na własną rękę. Jednak niestety żadna z agencji wypożyczających samochody nie pozwalała by je zabrać za granicę.
Niestety żeby dostać bilet do San Pedro de Atacama musiałem się nachodzić kilka razy na dworzec. Najpierw nie było wyjazdów w ten dzień co chciałem, później nie było obsługi w jedynym biurze które jechało nazajutrz. Później gdy obsługa się pojawiła – okazało się że nie było miejsc w autobusie. Uparłem się jednak i przyszedłem następnego dnia wcześnie rano i na szczęście okazało się że było jedno ostatnie miejsce. Muszę jednak przyznać, że wszyscy spotkani w mieście ludzie byli niezwykle przyjaźni. Doskonale tłumaczyli połączenia, rysowali mapy, mówili co zrobić by było jak najszybciej i gdzie się zatrzymać.







Droga do San Pedro de Atacama to najciekawsze przeżycie od kiedy dojechałem do Salta. Niezwykłe formy skalne zmieniające się z minuty na minutę, pustynia i góry. Wspięliśmy się autobusem najpierw na 4100 metrów n.p.m. malowniczymi serpentynami, by później zjechać niżej. Na Płaskowyżu w samym centrum Andów znajduje się przeprawa graniczna. Prawie 4 tysiące metrów i wiatr nie doskwiera gdy świeci Słońce. Przeprawa trwa około godziny. Później jeszcze wjeżdżamy na 4700 metrów i zjeżdżamy w kierunku pustyni Atakama do położonego na jej skraju San Pedro.


Droga w kierunku San Pedro de Atacama
 
 
 
 
 
 
 
 
 

1 komentarz:

  1. Pięknie i zdjęcia świetne, rejon Atacamy jest niezwykły :) Powodzenia! AP

    OdpowiedzUsuń