piątek, 20 lutego 2015

Puerto Viejo

Puerto Viejo. Niedaleko granicy Panama-Kostaryka. Sama przeprawa do Kostaryki była ciekawa. Noc spędziliśmy w hotelu w Almirante. Zupełnie zapomniana mieścina z jednym hotelem, który wszyscy wydawali się znać. Później szybko w kierunku granicy piękną, kŕętą drogą przez puszczę. Najpierw dwie małe budki. Dalej dziurawy most i jeszcze jedna mała budka. Szybki transport do Perto Viejo i można poczuć tropikalne wybrzeże. Zadziwiające jak szybko w tych szerokościach poruszamy się pomiędzy Atlantykiem a Pacyfikiem. Godzina drogi i możemy kąpać się w losowo wybranym oceanie.

Puerto Viejo jest turystyczne i owszem, ale w wyjątkowo spokojny sposób. Tak naprawdę roi się tutaj od knajpek i barów ale białych twarzy jakby nie widać. Kilka kroków do oceanu. Kilka kroków do hotelu i na przekąskę. Niestety żeby znaleźć łóżko trzeba było odrobinę poszukać ale trafiła się mała prywatna dżungla. Hamak na tarasie. Rano kolibry a wieczorem ze swej nory wychodził sporej wielkości krab. I oczywiście nocne pływanie. Nie wiem czy sprzedawca w jednym sklepie naigrywał się, czy mówił prawdę o rekinach ale staraliśmy się daleko nie zapuszczać. Wiadomo że rekiny tak rzadko atakują ludzi jak kanarki ale jednak ciemność, pustka wokół i cisza podpowiadają żeby uważać. Alternatywą był za to karaibski rum i najprostszy drink jaki istnieje "cuba libre".










Drink ten świetnie odstrasza komary ale powoduje też, że chrapiące osoby chrapią jeszcze bardziej. Taką osobą jest Baśka. Nie wiem czy tylko ja tak mam ale jak słyszę chrapanie to w pierwszym momencie myślę o dużej, operowanej przez dwóch drwali pile do drzewa (na szyi chrapiącego) później delikatniej - o plastikowej torbie na twarzy. Niestety nie do końca te metody rozwiązują problem. To znaczy rozwiązują ale być może za bardzo a ja jestem człowiekiem, który szuka idealnych, dopasowanych do potrzeb efektów. Jak na przykład wiertarka lub odrobina superglue. Przecież nie ma problemów które by superglue nie rozwiązał... Delikatne potraktowanie paralizatorem lub wiadro wody też mogą szybko wpoić pewne zachowania. Jednak Baśka niestety już jutro wyjeżdża. Tym razem więc jej daruję.


Puerto Viejo to czas na relaks. Kto chce może ruszyć do dżungli w poszukiwaniu ptaków i leniwców. Kto chce może spróbować szczęścia w spotkaniu z żółwiem morskim. Kto chce może oczywiście pływać. Ja postanowiłem pohuśtać się na hamaku i skorzystać z bliskości oceanu. Zatem dziś ciekawie nie będzie. Jedynie kilka zdjęć.










1 komentarz: