Ostatnie podejście do Pacaya.
Zimno, ciemno i pochmurno. Nie do końca to widzę, ale skoro już tutaj jestem to
obejrzę wulkan z bliska. San Vincente to niewielka mieścina położona prawie na
stokach wulkanu. Zatrzymuję się w eklektycznie urządzonym jednym z bardzo
niewielu hoteli w mieście. Brak internetu, gorącej wody i powodów do zmartwień
to tutaj standard. Dziś jest już późno więc tylko krótki nocny spacer do
centrum w poszukiwaniu frytek i sen.
Wulkan Pacaya znany jest ze
swojej aktywności. To najaktywniejszy wulkan w Gwatemali. Obserwowane byłu
tutaj zarówno erupcje strombolijskie jak i pliniańskie. Pierwsze są stosunkowo
delikatne ale za to bardzo efektowne i piękne. Ze stożka wylewa się wtedy
czerwona lawa a w powietrze wyrzucany jest rozgrzany materiał piroklastyczny –
lapille i bomby. Drugi typ erupcji przypomina erupcję Wezuwiusza z 79 roku naszej
ery. Podczas takich erupcji wyrzucane są olbrzymie ilości gazu i pyłu
wulkanicznego a chmury pyłu mogą sięgać wiele kilometrów w górę atmosfery.
Ilości wyrzucanej magmy i materiału piroklastycznego mogą być tak wielkie, że w
końcu mogą spowodować opróżnienie komory magmowej wulkanu i jego zapadnięcie.
Pacaya znany jest z kilku potężnych erupcji zarówno w 1998 jak i 2010 roku.
|
Strombolijska erupcja Pacaya - Rolf Cosar (en.wikipedia.org) |
|
Strombolijska erupcja Pacaya - Rolf Cosar (en.wikipedia.org) |
Kolejne kilkaset metrów dalej
spotykam sklepikarza. Najwyżej położony sklep na stokach wulkanu. Ma nawet
swojego fanpage’a na facebooku ale skarży się, że z jakichś dziwnych powodów
ludzie nie chcą u niego kupować. Być może to dlatego, że do najbliższej wioski
i dwa razy tańszych napojów jest jedynie godzina drogi... Mówi, że w marcu tego
roku była potężna erupcja wulkanu i ogromne ilości turystów przyjeżdżały, żeby
ją zobaczyć na własne oczy. Kilka kroków dalej zamiast jakiegoś dziwnego,
dużego zwierzęcia z krzaków wyciągnąłem parkowego strażnika załatwiającego
swoje potrzeby. Ale miało być zdjęcie – to było. Teraz czeka mnie już jedynie
długa droga w dół i złapanie powrotnego busa do miasta. Niestety kilkanaście
minut temu zniknął. To nie problem – łapię stopa, który podwozi mnie
praktycznie pod sam hotel.
Gdyby ktoś chciał spróbować
upolowania erupcji wulkanu – polecam stronki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz